3 marca wyruszyliśmy do Gniezna
by porozmawiać z ks. prof. Antonim Siemianowskim. Dowiedzieliśmy się kilku
nowych rzeczy o Karolu Urbańskim, które na pewno wykorzystamy w filmie i
wypiliśmy pyszną czerwoną herbatę. Otrzymaliśmy książki autorstwa ks. prof. oraz
przy okazji zwiedziliśmy Prymasowskie Wyższe Seminarium Duchowne. Zobaczyliśmy
piękną Katedrę Gnieźnieńską, w której, w srebrnym sarkofagu, spoczywają
relikwie św. Wojciecha. Niestety nie udało się nam obejrzeć sławnych Drzwi Gnieźnieńskich.
Po spotkaniu pracowaliśmy nad zarysem scenariusza. Już wkrótce czeka nas
nagrywanie pierwszych scen do filmu. To wcale nie jest takie proste jak nam się
wydawało.
Basia
Basia
- Skąd ksiądz znał
Karola Urbańskiego?
Karola znam z gimnazjum i liceum
im. Kasprowicza. Tam się poznaliśmy, z tym że byłem z nim wtedy w luźniejszym
kontakcie, bo chodziliśmy do innych klas. Podchodziliśmy razem do tzw. „małej
matury”, a potem w liceum do „dużej matury”. Spotykaliśmy się przy przeróżnych
okazjach. W liceum ja byłem w klasie humanistycznej, a Karol w
matematyczno-fizycznej. W klasach licealnych potworzyły się inne grupy niż w
gimnazjum. Tak się zżyliśmy. Karol często się pojawiał. Potem bliższa znajomość
i przyjaźń z Karolem zaczęła się w Inowrocławiu, kiedy on już był lekarzem. Ja
po studiach seminaryjnych i wikariacie studiowałem w Lublinie 6 lat. Potem
wróciłem do Inowrocławia, choć uczyłem w Gnieźnie. Ale w Inowrocławiu
mieszkałem, bo tu (w Gnieźnie) nie było mieszkania. Dojeżdżałem stamtąd. Tam
mieszkałem z Karolem na terenie tej samej parafii. Myśmy się tam zżyli. Karol
odwiedzał nas, czyli dawnych kolegów. To były więzi przyjacielskie. Jego żona
prowadziła aptekę to szło się do Wiesi po leki. Stamtąd bliżej się znaliśmy.
- Jak ksiądz zapamiętał Karola z czasów szkolnych?
Z lat szkolnych zamazało mi się
to wszystko.
- To jak ksiądz go zapamiętał z czasów, gdy już leczył?
Zapamiętałem go jaka pana
doktora. Był bardzo uznanym pediatrą w Inowrocławiu, bardzo dobrym,
powiedziałbym, że pilnował swojego rzemiosła lekarskiego. Czuwał. Ile on dzieci
przyjął? Ile dzięki niemu żyje? On był z tego znany. Jak cokolwiek się działo
to do Karola Urbańskiego. Albo do Bogusi, żony naszego kolegi.
- Jakim człowiekiem był Urbański?
Pamiętam go najlepiej z ostatnich
prawie tygodni. Pamiętam tez czasy wcześniejsze – był bardzo wesoły, bardzo
miły, koleżeński, serdeczny i przyjacielski w rozmowie. Ale jak zachorował to
częściej do niego chodziłem. Odwiedzałem go też w szpitalu, nawet jak leżał w
szpitalu. Bardzo się cieszył. Z taką wdzięcznością to przyjmował.
Pamiętam taką scenę, kiedy już
był w domu. Odwiedziłem go w domu w Inowrocławiu. On mówi: „Wiesz co? Ja już
mam dni policzone.” Ja mówię „To jeszcze nie wiadomo”. „Nie, ja mam dni
policzone. Jak chwytam siebie za ucho i nic nie czuję to znaczy, że koniec
bliski.” Miał pełną świadomość, że odchodzi. Powiedziałem „Będę na pogrzebie,
jak już koniecznie chcesz odchodzić”. „Tak, bo już nie ma wyjścia”. To były
takie sceny wzruszające.
- Co było dla niego ważne?
Co było ważne… Warto podkreślić,
że był człowiekiem wiary. Bardzo wierzący, praktykujący, pobożny człowiek.
Jednocześnie był pracowity. Nieraz sam podziwiałem, jak on do szpitala poza
godzinami pracy chodził, dzieci odwiedzał, sprawdzał czy się dobrze czują. Być
może sam naśladował doktora Błażka. Był to człowiek oddany lecznictwu,
szpitalowi. On z młodości i z praktyk pamiętał swojego mistrza w służeniu
chorym. Poza tym był to grzeczny człowiek, pełen humoru. Karol kilka razy miał
stuknięcia samochodem, a nasz wspólny kolega mawiał; „Karol ma prawo jazdy, ale
on nie powinien jeździć…” Kiedyś był taki przypadek, że był zdaje się odwiedzić
mamę, a myśmy mieli spotkanie wieczorem w sylwestra. Czekamy i czekamy na
Karola, a on nie przyjeżdżał. Dostaliśmy telefon, że Karol w Jaksicach stuknął
inne auto. No mu się zdarzało. Ale nigdy nie były to poważne sprawy. Nie było
tak, że on szaleńczo jeździł. No tak się zdarzało… że ktoś go trącił. Dla ludzi
był bardzo uczynny, grzeczny. Nie pamiętam, żeby ktoś narzekał na niego. Zawsze
wszyscy go wspominali dobrze. Bardzo dobrze był wspominany ze swoich usług
medycznych, diagnoz.
- Czym sobie zdobył największy szacunek wśród ludzi? Tym, że był
świetnym lekarzem pediatrą?
I człowiekiem był dobrym. Z nikim
się nie kłócił, nie był zarozumiały. Bardzo przystępny. To mu jednało ludzką
życzliwość. Chwali też go za to, że dbał o porządek w szpitalu, pilnował, żeby
pielęgniarki chodziły wokół dzieci.
- W 2001 roku Gimnazjum w Złotnikach Kujawskich przyjęło imię Karola
Urbańskiego? Czy to dobry wzór dla dzisiejszego młodego człowieka?
Nie tylko dobry, ale bardzo dobry
moim zdaniem. Bardzo piękny wzór człowieka oddanego ludziom, oddanego swojej
pracy, sumiennego. W rejonie, w którym działał (szczególnie Inowrocław i
Złotniki) – był najbardziej znany i szanowany. To jest piękna postać lekarza.
To była piękna myśl, żeby szkołę
poświęcić jego pamięci. Szkoda, żeby zaginęła ta pamięć. To zarazem pokazuje,
że lekarz musi przede wszystkim kochać człowieka, szanować…bo jak będzie tylko
fachowcem – to za mało. On kochał ludzi, dzieci. To było coś pięknego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz