04 marca 2017

Gniezno


3 marca wyruszyliśmy do Gniezna by porozmawiać z ks. prof. Antonim Siemianowskim. Dowiedzieliśmy się kilku nowych rzeczy o Karolu Urbańskim, które na pewno wykorzystamy w filmie i wypiliśmy pyszną czerwoną herbatę. Otrzymaliśmy książki autorstwa ks. prof. oraz przy okazji zwiedziliśmy Prymasowskie Wyższe Seminarium Duchowne. Zobaczyliśmy piękną Katedrę Gnieźnieńską, w której, w srebrnym sarkofagu, spoczywają relikwie św. Wojciecha. Niestety nie udało się nam obejrzeć sławnych Drzwi Gnieźnieńskich. Po spotkaniu pracowaliśmy nad zarysem scenariusza. Już wkrótce czeka nas nagrywanie pierwszych scen do filmu. To wcale nie jest takie proste jak nam się wydawało.

Basia

       








- Skąd ksiądz znał Karola Urbańskiego?
Karola znam z gimnazjum i liceum im. Kasprowicza. Tam się poznaliśmy, z tym że byłem z nim wtedy w luźniejszym kontakcie, bo chodziliśmy do innych klas. Podchodziliśmy razem do tzw. „małej matury”, a potem w liceum do „dużej matury”. Spotykaliśmy się przy przeróżnych okazjach. W liceum ja byłem w klasie humanistycznej, a Karol w matematyczno-fizycznej. W klasach licealnych potworzyły się inne grupy niż w gimnazjum. Tak się zżyliśmy. Karol często się pojawiał. Potem bliższa znajomość i przyjaźń z Karolem zaczęła się w Inowrocławiu, kiedy on już był lekarzem. Ja po studiach seminaryjnych i wikariacie studiowałem w Lublinie 6 lat. Potem wróciłem do Inowrocławia, choć uczyłem w Gnieźnie. Ale w Inowrocławiu mieszkałem, bo tu (w Gnieźnie) nie było mieszkania. Dojeżdżałem stamtąd. Tam mieszkałem z Karolem na terenie tej samej parafii. Myśmy się tam zżyli. Karol odwiedzał nas, czyli dawnych kolegów. To były więzi przyjacielskie. Jego żona prowadziła aptekę to szło się do Wiesi po leki. Stamtąd bliżej się znaliśmy.

- Jak ksiądz zapamiętał Karola z czasów szkolnych?
Z lat szkolnych zamazało mi się to wszystko.

- To jak ksiądz go zapamiętał z czasów, gdy już leczył?
Zapamiętałem go jaka pana doktora. Był bardzo uznanym pediatrą w Inowrocławiu, bardzo dobrym, powiedziałbym, że pilnował swojego rzemiosła lekarskiego. Czuwał. Ile on dzieci przyjął? Ile dzięki niemu żyje? On był z tego znany. Jak cokolwiek się działo to do Karola Urbańskiego. Albo do Bogusi, żony naszego kolegi.

- Jakim człowiekiem był Urbański?
Pamiętam go najlepiej z ostatnich prawie tygodni. Pamiętam tez czasy wcześniejsze – był bardzo wesoły, bardzo miły, koleżeński, serdeczny i przyjacielski w rozmowie. Ale jak zachorował to częściej do niego chodziłem. Odwiedzałem go też w szpitalu, nawet jak leżał w szpitalu. Bardzo się cieszył. Z taką wdzięcznością to przyjmował.
Pamiętam taką scenę, kiedy już był w domu. Odwiedziłem go w domu w Inowrocławiu. On mówi: „Wiesz co? Ja już mam dni policzone.” Ja mówię „To jeszcze nie wiadomo”. „Nie, ja mam dni policzone. Jak chwytam siebie za ucho i nic nie czuję to znaczy, że koniec bliski.” Miał pełną świadomość, że odchodzi. Powiedziałem „Będę na pogrzebie, jak już koniecznie chcesz odchodzić”. „Tak, bo już nie ma wyjścia”. To były takie sceny wzruszające.

- Co było dla niego ważne?
Co było ważne… Warto podkreślić, że był człowiekiem wiary. Bardzo wierzący, praktykujący, pobożny człowiek. Jednocześnie był pracowity. Nieraz sam podziwiałem, jak on do szpitala poza godzinami pracy chodził, dzieci odwiedzał, sprawdzał czy się dobrze czują. Być może sam naśladował doktora Błażka. Był to człowiek oddany lecznictwu, szpitalowi. On z młodości i z praktyk pamiętał swojego mistrza w służeniu chorym. Poza tym był to grzeczny człowiek, pełen humoru. Karol kilka razy miał stuknięcia samochodem, a nasz wspólny kolega mawiał; „Karol ma prawo jazdy, ale on nie powinien jeździć…” Kiedyś był taki przypadek, że był zdaje się odwiedzić mamę, a myśmy mieli spotkanie wieczorem w sylwestra. Czekamy i czekamy na Karola, a on nie przyjeżdżał. Dostaliśmy telefon, że Karol w Jaksicach stuknął inne auto. No mu się zdarzało. Ale nigdy nie były to poważne sprawy. Nie było tak, że on szaleńczo jeździł. No tak się zdarzało… że ktoś go trącił. Dla ludzi był bardzo uczynny, grzeczny. Nie pamiętam, żeby ktoś narzekał na niego. Zawsze wszyscy go wspominali dobrze. Bardzo dobrze był wspominany ze swoich usług medycznych, diagnoz.

- Czym sobie zdobył największy szacunek wśród ludzi? Tym, że był świetnym lekarzem pediatrą?
I człowiekiem był dobrym. Z nikim się nie kłócił, nie był zarozumiały. Bardzo przystępny. To mu jednało ludzką życzliwość. Chwali też go za to, że dbał o porządek w szpitalu, pilnował, żeby pielęgniarki chodziły wokół dzieci.

- W 2001 roku Gimnazjum w Złotnikach Kujawskich przyjęło imię Karola Urbańskiego? Czy to dobry wzór dla dzisiejszego młodego człowieka?
Nie tylko dobry, ale bardzo dobry moim zdaniem. Bardzo piękny wzór człowieka oddanego ludziom, oddanego swojej pracy, sumiennego. W rejonie, w którym działał (szczególnie Inowrocław i Złotniki) – był najbardziej znany i szanowany. To jest piękna postać lekarza.

To była piękna myśl, żeby szkołę poświęcić jego pamięci. Szkoda, żeby zaginęła ta pamięć. To zarazem pokazuje, że lekarz musi przede wszystkim kochać człowieka, szanować…bo jak będzie tylko fachowcem – to za mało. On kochał ludzi, dzieci. To było coś pięknego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz